Jest taki piękny – nazywa się Prince,
Jest taki głupi jak zazwyczaj chart.
Jest tak łakomy, że za mięsa kęs
Pójdzie za każdym choćby był to czart.
Gdy jem, na stole kładzie długi łeb
Śledząc łakomie każdy ruch mych ust,
A gdy mu rzucę na odczepne chleb,
Nawet go nie tknie, bo ma lepszy gust.
Lecz kilo masła umie połknąć tak,
Że na talerzu nie zostaje ślad,
A gdy mu za to dam powąchać bat,
Z głupia frant patrzy, jakby z nieba spadł.
Po batach tuli się do moich nóg
Ze skargą w oczach, wilgotnych od łez,
Bo wie, że serca wypełniając dług
Znów go pogłaskam, mówiąc biedny pies!
Wita mnie skokiem na pierś przednich łap
I polizaniem mokrym w nosa front,
Więc choć jest głupi i nicpoń i drab
Ma w moim sercu własny ciepły kąt.