Śnieg pokrywa puszczę. W gąszczu
Czuć ciężki oddech skaczących przez zaspy.
Naganiacze starannie rozcinają
Mroźne powietrze, wraz z dźwiękiem
Ulatuje z nich lekką parą samogon.
Po chwili sypią się strzały,
Kraczą wrony pod lasem.
Pierwsza krew
Barwi sierść i ręce,
Szpitalne prześcieradła,
Biały obrus stypy…

Niebieski dym ogniska wzbija się w szare niebo.
Żałobny obiad myśliwski: wędzone mięso,
Ciepło w gardle, rozmowy o interesach.
Nadchodzi zamieć.
Wiatr pędzi przed sobą rój białych muszek,
Przysiadają na gałęziach.
Oni pakują rzeczy i szybko wracają do przaśnego
Życia, gdzie wiatr czasu
Rozwiewa dusze myśliwych,
A świat je przytłacza
Całym ciężarem ustalonego porządku.

z litewskiego tłum. Zuzanna Mrozikowa