Dzień cały na żelaznym upięty łańcuchu,

Przepędza czas niechętnie, w niecierpliwej nudzie,

To zębcami białymi kłapnie się po udzie,

Tępiąc muchy pasące się w sierści kożuchu.

 

Aż w noc, gdy mu nad mieniem pieczę zdadzą ludzie,

Przykład wierności czujnej, arcywzór posłuchu,

Skupiwszy całą duszę w swym węszącym cuchu

Zbiega zagrodę, snowi wróg i słomie w budzie.

 

Nie by był nagrodzony sutym strawy kaskiem,

Lecz że sam jest wcielonym, żywym obowiązkiem…

I gdy w niedzielę wiejscy świętują prostacy,

 

On wyciągnięty w słońcu, dysząc na kształt miecha,

Z wywieszonym jęzorem dumnie się uśmiecha:

Spokojne wsi sumienie po spełnionej pracy.

 

W: Leopold Staff. Deszcz majowy. Nasza Księgarnia, 1978