Napisałam OSOBA, używając samych dużych liter, jedna wydała mi się za mało. To, co robi ta wspaniała młoda kobieta dla zwierząt jest bezcenne. Bez zmiany prawa, bez upodmiotowienia zwierząt w prawodawstwie, wszystkie działania na ich rzecz są tak trudne, tak skazane na jednostkowość, wyjątkowość. Pani Kuszlewicz jest jak lodołamacz. Kruszy lód, pozostawiając za sobą strugę wolnej od skostniałych schematów przestrzeni. Ośmiela innych, ułatwia im żeglugę. W swoich wystąpieniach, i tych na salach sądowych, i tych z ludźmi, i teraz na stronach swojej właśnie wydanej książki „Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik” zmienia konsekwentnie i uporczywie myślenie o zwierzętach w kontekście prawa. Mam nadzieję, że zmienia myślenie, nie tylko nasze — aktywistów, miłośników, zwykłych ludzi, ale przede wszystkim myślenie prawników, ustawodawców.
Bardzo polecam tę książkę dla wszystkich, którzy bronią, interweniują, pomagają zwierzakom. Znajdą w niej praktyczne, cenne wskazówki, jak robić to mądrze i skutecznie, w ramach obecnego, jakże wciąż ułomnego tu prawa.
Ile razy mam okazję słuchać jej wystąpień, pojawia się w mojej głowie pytanie: Kto Ci pomaga? ilu Was jest? Wrażliwych na cierpienie zwierząt profesjonalistów, umiejących poruszać się w gmatwaninie przepisów, gotowych walczyć o tych, którzy głosu nie mają, wiadomo, bez profitów, i często z tymi, dla których właśnie zysk jest jedyną wartością.
Zapytałam Panią Mecenas, na spotkaniu promującym jej książkę, o to, czy zauważa zmianę w liczbie osób zajmujących się tym obszarem prawa. Odpowiedziała, że tak, że coraz więcej jest, zwłaszcza młodych absolwentów studiów, którzy gotowi są zajmować się zmianą prawnego statusu zwierząt. Zapachniało nadzieją. Trzymam za Was, kochani „Prawnicy od Zwierząt” kciuki!
Dostałyśmy z Sarą (nic o nas bez nas!) dedykację.
Blog mec. Karoliny Kuszlewicz, tutaj: W imieniu zwierząt i przyrody – głosem adwokata.