Skończyłam czytać, jednym tchem, książkę Szymona Hołowni „Boskie zwierzęta”. Świetna. Trochę się jej bałam, ale nie trzeba. Tę porcję okrutnych faktów da się znieść, i warto. Bo ostatecznie jest to książka o miłości. Myślę, że każdy, powinien ją przeczytać. Każdy, kto nie chce przeżyć życia nieświadomie i obudzić się któregoś dnia zdziwionym, że jest za późno.
A w telewizji huczy od wiadomości o zabijaniu na mięso chorych krów. Ale, jakże zgrabnie kamera unika pokazywania szczegółów. Żeby tylko za bardzo nie dotknąć delikatnych uczuć osób, które właśnie wróciły z mięsnego sklepu. Muszą tam przecież wrócić. Hodowcy nie mogą przecież zarobić mniej. Jakże mało mówi się przy tej okazji o traktowaniu tych chorych bezradnych zwierząt w transporcie, w rzeźni. Nie, że całkiem się nie mówi, ale wstydliwie, jakby na marginesie, z każdym dniem coraz mniej. Najważniejsze jest zdrowie mięsa i nas ludzi. To z pewnością ważne. Ale równie ważne i okropne jest to jak traktuje się te żywe, czujące ból i strach istoty. Nie dla dobra człowieka, dla zysku! Nie chcemy o tym myśleć, prawda? Ja też się wzdragam. Ale trzeba o tym myśleć. Trzeba!
Przeczytajcie koniecznie Hołownię.