Mój sąsiad Staszek, edukowany przez mnie pro-zwierzęco od lat, zakomunikował mi ostatnio, że wyjeżdża do roboty do Austrii. Wyjeżdżał już i wcześniej, do innych krajów, na budowy. Staszek polskie słownictwo ma ograniczone do 100 słów, najczęściej używanych, z tego 30 to te używane na tyłach wiejskiego sklepiku, gdzie stacjonuje, między światowymi wyjazdami. W językach obcych opanował jedynie odpowiedniki tych ostatnich. i nie ukrywam, że te wyjazdy zawsze napawały mnie trochę wstydem, ale trudno, jechał, zarabiał, zarobione przepijał. Takie życie.

Tym razem jednak w jego głosie nie brzmiała duma z wyjazdu, dziwnie był przygaszony. Nie cieszy się Pan, panie Staszku, zapytałam. Eee…, bo Pani wie, to taka praca…nie bardzo przyjemna. To znaczy jaka?, dopytywałam. W rzeźni. Lubię Staszka, pijak, bo pijak, ale serce dobre. Żal mi się  go zrobiło, ale i strach, jakie jeszcze spustoszenie w tym człowieku zrobi tego rodzaju praca.

A tak jest. Tacy Staszkowie, Kazkowie i im podobni wypełniają teraz tę lukę w krajach zachodnich. Coraz trudniej tam znaleźć chętnych do pracy w masowych hodowlach zwierząt, w rzeźniach. To straszne miejsca, straszna praca. Pracują więc tam ci, którzy już nie mają wyboru: niedawni imigranci, osoby z marginesu, dorywczo imające się prac, uzależnione. Raport Equality and Human Rights Comission z 2010 r. mówi, że w Wielkiej Brytanii największą grupę tego rodzaju pracowników stanowią Polacy. Teraz w obliczu Brexitu przemysł mięsny będzie miał poważne problemy, dużo o tym piszą. Żaden Anglik nie chce pracować w rzeźni. W Stanach Meksykanie są ważnym rezerwuarem pracowników, dla których jest to często wręcz warunek uzyskania statusu imigranta.

Jarosław Urbański w książce „Społeczeństwo bez mięsa” przytacza badanie, które mówi, że zabijanie zwierząt wpływa na rozwój stresu pourazowego. Człowiek wystawiany na ten stres jest bardziej skłonny do przemocy domowej, uzależnień, popełnienia samobójstwa, nie mówiąc już o tym, że bezpośrednim obiektem jego psychicznych problemów są zwierzęta, z którymi ma do czynienia.

Biedny Staszek! Próbuję go odwieść od tej decyzji. O jedno odczłowieczenie byłoby mniej.