Udało się! Trzy biegające w sąsiedztwie psy udało się wysterylizować! Przy pomocy gminy Gdów, która sfinansowała zabieg, przy wspaniałej współpracy urzędników Gminy, zwłaszcza Pana Tomasza Miszczyka (oby we wszystkich gminach byli tacy rozumiejący problem pracownicy!), ale też przy kooperacji właścicieli. Ogromnie się cieszę. Nie będzie już dwa razy do roku miotów szczeniąt, z którymi nie wiadomo co zrobić, a właściwie wiadomo, że trzeba utopić. Nie będzie watah psów adorujących Zośkę i Dianę.

Psy, właściwie półdzikie, zachowały się wspaniale. Każdy pies inaczej. Diana (czarna, największa) – jak księżna (po której chyba nosi imię), z niezwykłą godnością i spokojem pozwoliła się wozić, badać, pielęgnować. Zośka (brązowa, niskopienna) była sparaliżowana przerażeniem, nogi odmawiały jej posłuszeństwa, ale pozwoliła z sobą robić wszystko, co było trzeba.

Misiek, czarny zawadiaka,  usiłował zwiać, ale po pewnym czasie, po namyśle, poddał się. Myślę, że zrozumiał, że jest to właściwe rozwiązanie. W zamian za ludzkie traktowanie, z chwilą, gdy ktoś go pogłaskał, porozmawiał z nim (nieczęsto czegoś takiego doświadcza), położył uszy po sobie, pozwolił założyć sobie miękki kaganiec, przytulił się i pomyślał, a niech tam! Może mnie jeszcze pogłaskają?

Wszystkie trzy po raz pierwszy jechały samochodem, po raz pierwszy były u weterynarza. Wielkie przeżycia, trochę strachu. Ale myślę, że po tym wszystkim jesteśmy przyjaciółmi, może nawet bliższymi niż przed całą historią.

Program zapobiegania mnożeniu się i, w konsekwencji, zapobieganiu bezdomności, w który włączają się niektóre Urzędy Gmin finansując zabiegi, jest super, a Fundacja Karuna, która tak usilnie to rozwiązanie propaguje zasługuje na najwyższe uznanie! Oby stało się to powszechne.