Igor Zidić. Polowanie na jelenia 

Kamieniem uderz w płótno,
na którym smukły jeleń
ucieka przed psów bezmyślną sforą! Więcej Info


Czesław Miłosz. Sroczość

Ten sam i nie ten sam szedłem przez las dębowy

Dziwiąc się, że muza moja, Mnemozyne,

Nic nie ujęła mojemu zdziwieniu.

Skrzeczała sroka i mówiłem: sroczość,Więcej Info


Arsienij Tarkowski. Polowanie

Kończy się polowanie.
Zaszczuto mnie psami.
Chart wczepił się w bok.
Odrzuciłem głowę do tyłu, aż się rogi wparły w łopatki.
Ryczę.
Podcinają mi ścięgna.
Przystawiają lufę do ucha.Więcej Info


Robert Francis. Grudzień

W mgliste popołudnie grudniowe popołudnie
Tuż przed zmrokiem, czapeczki ich
Gwiazdkowo czy nie-Gwiazdkowo czerwone,
Myśliwi.Więcej Info


Godfrey-Smith, Peter. Inne umysły. Ośmiornice i prapoczątki świadomości. Wydawnictwo: Copernicus Center Press, 2019

Autor tropi zwyczaje i zdolności poznawcze jednych z najbardziej zadziwiających zwierząt żyjących na kuli ziemskiej: głowonogów, ze szczególnym uwzględnieniem ośmiornic.


Hołownia, "Boskie zwierzęta" i my

W ostatnią sobotę (9 marca) byłam na spotkaniu z Szymonem Hołownią dziennikarzem, pisarzem, autorem wspaniałej, napisanej całym sercem, całym sobą, książki „Boskie zwierzęta”. Pan Hołownia był jak zawsze samą energią i pasją. Mówił o tym co znajdziecie i w książce, tzn. o zależności tego, w jakim stanie jest nasza Ziemia od naszych codziennych, małych wyborów. Nasze marnotrawstwo i rozpasanie konsumpcyjne to tak naprawdę wielka nasza niesprawiedliwość. Zjadają i niszczą Ziemię Ci najsilniejsi. My należymy do tych silnych. Cierpią najbiedniejsi i najbardziej bezbronni ludzie, cierpią zwierzęta w przemysłowych hodowlach, cierpi natura.Więcej Info


Hofrichter, Robert. Tajemnicze życie oceanów. Znak, 2018

Robert Hofrichter jest opisuje najciekawsze historie z mórz i oceanów. Poznajemy dziwny styl życia i osobliwe praktyki seksualne pod powierzchnią wody, spotykamy przyjazne rekiny i odurzone delfiny, dowiadujemy się o monstrualnych falach, potworach z głębin i o powstaniu życia na Ziemi.


de Waal, Frans. Bystre zwierzę Czy jesteśmy dość mądrzy, aby zrozumieć bystrość zwierząt? Znak, 2018

Frans de Waal, holenderski prymatolog i badacz zachowania zwierząt, broni przekonania, że niektóre zachowania zwierząt wcale nie różnią się od zachowań ludzkich. Szympansy całują się na przywitanie,  z tego samego powodu, dla którego robią to ludzie. Możemy rozsądnie oczekiwać, że zwierzęta chcą, dążą ku czemuś, bawią się, niepokoją, współczują i czują smutek.


Wohlleben, Peter. Nieznane więzi natury. Otwarte, 2016

Peter Wohlleben ujawnia niewidoczne dla zwykłych obserwatorów więzi między wszystkimi stworzeniami – od niepozornych bakterii po dumne dęby i buki. Pokazuje nam, jak ich wzajemne relacje trzymają w ryzach cały bogaty ekosystem, dzięki czemu pozostaje on w równowadze. Uświadamia, że o środowisko musi dbać nie tylko „leśna policja”. Przyszłość błękitnej planety zależy również od tego, jaką rolę w tym procesie odegrają ludzie


Foster, Charles. Jak zwierzę. Intymne zbliżenie z naturą. Wydawnictwo Poznańskie, 2017

Jak zwierzę to nowe podejście do literatury przyrodniczej i kameralne spojrzenie na życie dzikich zwierząt. Książka łączy wiedzę z neurobiologii, psychologii i przyrodoznawstwa z konwencją pamiętnika, przemawiając do zwierzęcia tkwiącego w każdym z nas. Charles Foster chciał wiedzieć, jak naprawdę wygląda życie z perspektywy borsuka, wydry, jelenia, lisa i jerzyka. Postanowił doświadczyć tego na własnej skórze.


Wielemir Chlebnikow. Polowanie

Gdy zając wybiegł na polanę, ujrzał stare znajome krzaki, nieznaną białą zaspę wśród nich
i zagadkowy czarny kij, wysunięty z zaspy. Zając podniósł łapkę i nadstawił uch. Nagle spoza zaspy błysnęły oczy, to nie były oczy zajęcze, kiedy wielkim gwiazdami przerażenia wschodzą nad śniegiem. Czyje więc – ludzkie? A może przyszły tutaj z krainy Wielkich Zajęcy, gdzie zające polują na ludzi, a ludzie z lękiem po nocach wychodzą ze swoich nor, wywołując strzały nieubłaganych strzelców, przedzierają się do warzywników, aby ogryźć gałązkę osiny albo główkę kapusty?
Tak pomyślał zając – to On, Wielki Zając przybył, aby uwolnić swoich krewniaków od obraźliwego jarzma człowieka. No, cóż, wypełnia święte nakazy naszej krainy.
Zając okrył skokami całą śnieżną polanę, to wytwornie koziołkując w powietrzu, to wysoko wyciągając nogi. W tej chwili czarny kij poruszył się. Zaspa podniosła się i zrobiła krok naprzód. Straszliwe niebieskie oczy błysnęły nad śniegiem.
- Ach – pomyślał zając – to nie wielki wyzwoliciel, to człowiek.
Strach skuł jego ciało. Siedział i drżał cały, dopóki strzał – bryzgając krwią, nie podrzucił jego ciała wysoko w górę.

Z: Wielemir Chlebnikow Włamanie do wszechświata: Poezja i proza.  tłum. Anna Kamieńska i Jan Śpiewak. Wydawnictwo Literackie, 1972

 


Stanisław Grochowiak. Polowanie na cietrzewie

...O trzeciej nad ranem obudził mnie Leśniczy. Był zgoła

W koszulce męskiej — do pępka. Widziałem więc jego

Brunatne przyrodzenie z leciutkim nalotem siwizny.

— Do Galopu! — wołał. — Wrzątek kotłuje się w garnkach,

Baby po chałupach rozniecają ognie,

Mróz — jak Piorun Jasny — Prześwietlił powietrze,

A pan mi tu chrapiesz w Stodole Pierzyny.

Zlękniony

Wskoczyłem w gacie —

I za siekiereczkę!

Dzyń, dzyń! — zatupotałem po okowach lodu,

Który ściął wodę w szczerbatej miednicy.

 

W tym czasie Leśniczy pieklił się przy ogniu:

Sadzał jaja na tłuszcze, ćwiartował kiełbasę,

Złotym zapachem cebuli obrócił mi język z wierzchu na nice.

— Lej pan gorzałkę!

— Do szklanic?

— Do gardła!

— Liter wystarczy?

— Jak dla pana, basta. A teraz daj flachę!

 

I przechylił. I nagle

Stała się wielka Bożonarodzeniowa Jasność,

Kiedy On pił.

 

To chyba wtedy Proboszcz — zaspany jeszcze — oblekał się w komeżkę,

Kiedy On pił.

To chyba wtedy samotny bocian prostował złamane skrzydło,

Kiedy On pił.

To chyba wtedy Karpie — w zamarzniętym stawie — rozpuszczały włosy,

Kiedy On pił.

 

Ale już Wiara Strzelcy domagają się u okien:

Ten w lisiej czapie,

Tamten spod Kozienic,

I ów — co uwiódł młódkę, a ojce go zdybali.

Ach, przaśne, męskie, stupudowe przekleństwa

Katulały się po śniegu jak młode niedźwiadki;

Nawet Leśniczy

Z wódką się zacukał

I przez chwilę chciał czmychnąć do panieńskiego alkierza.

 

Ale bogać tam! — Jazda! Wraz łapiemy za rury,

Szleje torb myśliwskich wiążemy przez barki —

I w Mróz!

 

Noc była. Za tą wielką nocą

Pola leżały białe, lecz tak trochę sine,

Jakby je śmierć ścięła. U zarannej gwiazdy

Wisiał sopel ciszy. Tylko pod obcasem

Śmigały żwawe, srebrnoskrzydłe świerszcze.

Wiater szedł nad polem

Niziutko — zwyczajem psa, co skwapliwie węszy.

Tak i my potulni:

 

Ten w lisiej czapie postękiwał ciężko;

Widać go Zmora we śnie dopadła, a puścić nie raczy.

 

Tamten spod Kozienic wojował ze czkawką;

Hyp! — i hyp! — Lekarz od dawna odmówił mu zdrowia.

 

Ów, co uwiódł młódkę, próbował coś nucić,

Lecz jak się pośliznął, tak w niemotę popadł.

 

Ba, nawet sam Leśniczy nastroszył się szronem

I choć ziąb okrutny, on pary z gęby nie puścił.

 

Noc była. Gdzieś w pobliskim lesie

Mróz kropnął salwą z gwintowanej sosny,

Aże dech zaparło. Potem znowu głucho.

Jeno od sadyb, od ich białej sieni

Szło coraz słodsze, rozmarzone mlaskanie:

To bracia Dziki ucztowali w kartoflach,

Które chłód zimowy ucukrza i marcypani.

 

I właśnie wtedy —

Znienacka —

Ku grozie naszych rur posenniałych —

Wyszły nam naprzeciw

Szlachetne, Ciepłokrwiste, Dziewczęce Cietrzewie.

 

— Bigosować, Bracia! Bij, kto w Boga wierzy! —

Tak Leśniczy wrzasnął, aż mu złote żyłki (co starość zwiastują)

W oczach popękały. A tamci już za Nim:

 

Proch za prochem, śrut za śrutem, i granulek garścią

Prosto w te miłe, ogniskiem pachnące, Zwierzęta.

 

 

Pamiętam błogosławioną zawieję krwi,

Która obmywała mi czoło i słonymi pocałunkami pieściła me wargi.

Pamiętam macierzyńską ulewę piór,

Które osuwały się wzdłuż moich ramion jak krople stężałego miodu.

Pamiętam dziecięcy, ale jakże wdzięczny śpiew Cietrzewi,

Który zgiął mi kolana i nad głową rozpiął namioty Kościoła.

 

Klęcząc wrzucałem do myśliwskiej torby

Drżące pod opuszkami palców — dojrzałe Owoce życia.

 

...Dobrze przed zmierzchem obudził mnie Leśniczy. Na niebie

Stała chmura podobna do wątroby. To właśnie z niej

Śnieg ostatni uchodził, zastygający w drzewach.

W izbie było ciepło,

Leśniczy we flaneli,

Zegar wyrzucał kukułkę jak matka dziecko na dwór.

Ten w lisiej czapie

Spał na gołej ławie,

Tylko ręką bezwładną coś pisał w powietrzu;

Tamten spod Kozienic

Osypał się wzdłuż ściany,

Kucnął, pięścią podparł

Łeb mroczny jak puszcza;

Ów, co młódkę uwiódł, oblizywał się we śnie,

Pocałunki tak zgarniał czy posmak bigosu?...

— A chyżo! — rzekł Leśniczy — już na nieszpór dzwonią,

A pan gliwiejesz! Do kroćset, naturę

Masz pan ponoć poetyczną. Tymczasem mnie Starego

Sam na chandrę wystawiasz z tym pokotem ptactwa.

Filozofii jam głodny.

Wstałem —

 

I tak już od rana,

Skubiąc zdechłe cietrzewie, wiedliśmy rozprawę

O śmierci niechybnej.

 

Styczeń 1971

 

Z: Stanisław Grochowiak. Polowanie na cietrzewie. Bilard. Czytelnik 1975

https://pl.wikisource.org/wiki/Polowanie_na_cietrzewie_(Grochowiak,_1978)